Johann Heinrich Heintzmann na Śląsku i w Westfalii

Johann Heinrich Heintzmann a rozwój górnictwa

na Śląsku i w Westfalii w 1 poł. XIX w.

 

Johann Heinrich Heintzmann urodził się 30 września 1778 r. w Gute Weile koło Hattingen w Westfalii. Był wnukiem twórcy pruskiej Rrewidierte Bergordnung, Johanna Friedricha Heintzmanna (1716– 1764), który przeniósł się z Gór Harzu do Zagłębia Ruhry, gdzie zreformował tamtejsze górnictwo i synem jego następcy, przysięgłego górniczego, potem królewskiego pruskiego radcy górniczego Juliusa Philippa Heintzmanna (1745–1794), który w 1769 r. został mianowany górmistrzem, a od 1791 r. był starostą górniczym. Jego ojciec poprzez małżeństwo z Dorotą Margaretą (1745-1818), córką pastora Christopha Dietricha Melchiora Basse z Hattingen (1709-1757 w Hattingen) został właścicielem dóbr Sűnsbruch i domu w Weile pod Hattingen. Johann Heinrich urodził się tam właśnie, jako drugi syn spośród dziesięciorga jego dzieci. Pozostałe rodzeństwo to: Joanna Fryderyka Krystyna Dorota,  Lisetta Dorota Fryderyka Karolina Charlotte, Joanna Henrietta Karolina Lisetta, starszy brat Johann Friedrich, oraz młodsze rodzeństwo: Cardine Zofia Henrietta, młodszy brat Johann Philips, Maria Katarzyna Dorota, Otto Engelbert i najmłodszy brat – August. Tam także częstym gościem bywał bliski przyjaciel jego ojca, baron Karl vom und zum Stein (1757–1831), w latach 1804–1807 pruski minister, który doprowadził do reformy uwłaszczeniowej w 1807 r., wprowadzenia ustawy o samorządzie wiejskim, zmian w naczelnym zarządzie państwa i do nowego podziału administracyjnego Prus, po czym na rozkaz Napoleona został zdymisjonowany (dlatego w latach 1812–1815 był doradcą cara Aleksandra I i jednym z głównych organizatorów nowej koalicji antynapoleońskiej; w 1815 r. jako zaufany imperatora uczestniczył w kongresie wiedeńskim; później zasłynął jako inicjator utworzenia niemieckiego towarzystwa historycznego, czyli Gesellschaft fűr Deutschlands ältere Geschichtskunde, które rozpoczęło od 1819 r. wydawanie – do dziś – wieloseryjnego zbioru najważniejszych średniowiecznych tekstów źródłowych do historii Niemiec oraz niektórych państw sąsiednich od 500 do 1500 roku).

 

Górnicze nauki

W takim środowisku nie było żadnym zaskoczeniem, że po ukończeniu gimnazjum „Kuźnica” (Hammer Gymnasium) poświęcił się zawodowi górniczemu. Zwłaszcza, że po przedwczesnej śmierci ojca na skutek nieszczęśliwego wypadku w 1794 r.  sytuacja licznej rodziny nie była łatwa: z Głównej Westfalskiej Kasy Górniczo-Hutniczej wypłacano matce i dziesięciorgu dzieciom miesięcznie 4 Rtlr. i 4 gr. zapomogi. W osiemnastym roku życia, jesieni 1797 r. najpierw jako ciągacz (szleper) i rębacz kamienia trafił do sztolni w Schlebuscher;  następnie pracował w kopalniach „Trappe” i „Adler”, „Rauendahl”, „Sprockhővel” i „Johann Friedrich”, a więc w najstarszych reńsko-westfalskich okręgach górniczych. Po zakończeniu 27 lutego 1799 r. z dobrym rezultatem praktyki górniczej został mianowany na elewa górniczego i aby podnieść swoje wykształcenie wstąpił do Akademii Górniczej w Berlinie. Od 12 kwietnia 1799 r. jako inspektor studiował też prawo na Uniwersytecie w Duissburgu. Rok później zakończył w Berlinie swoje wykłady z mineralogii, chemii i matematyki i otrzymał, jako kadet górniczy skierowanie na Śląsk.

Pod datą 12 marca 1800 r. Wyższy Urząd Górniczy ogłosił w tej sprawie rozkaz królewski dla „wychowanka Heintzmanna z westfalskiego Wyższego Okręgu Górniczego”. Jego dalsze szkolenie polecił, pod osobistym nadzorem, tajny wyższy radca finansowy i starosta górniczy, hrabia von Reden, pisząc: „Zostajecie niniejszym zobowiązani, aby wychowanek ten zdobył najlepsze wykształcenie na zdatnego górnika pokładów górniczych, które ma objąć”. Protegując młodego adepta górnictwa Reden był dalekowzroczny. Heintzmann jako 21 letni młodzieniec 17 kwietnia 1800 r. zwrócił się do Redena z pełnym szacunku listem, w którym doceniał „wysoką protekcję”, przypominając, że podobna łaskawość była udziałem jego ojcu. 

Tak więc, aby na przyszłość zdobyć praktyczną wiedzę górniczą w zakresie miernictwa górniczego i innych dziedzin, Heintzmann otrzymał rozkaz królewski wyjazdu na Śląsk, do Wałbrzycha (Waldenburg). Podróż na miejsce miała charakter naukowy w celu poznania zakładów metalurgicznych. Po przyjeździe został pomocnikiem rejonowym (Bezirksgehilfe) urzędnika okręgowego (Bergrevierbeamte) w hrabstwie kłodzkim, k
tórym był starszy przysięgły górniczy, Niesel. Dostał od tego doświadczonego praktyka, któremu został powierzony, instrukcje, by się zapoznać z tamtejszymi interesującymi formacjami górniczymi, by stał się znakomitym fachowcem górniczym w zakresie pokładów węgla, co podkreślano w późniejszych rozkazach królewskich, gdy wysyłano go do okręgów gliwickiego lub hulczyńskiego.

Zachował się dziennik kadeta górniczego Heintzmanna z pobytu w okręgu kłodzkim, obejmujący okres od 17 września 1800 do 31 stycznia 1801 r., z którego wynika, że do jego obowiązków należały m. in. prace przy pomiarze nowo budowanych kopalń, poszukiwanie wychodni węgla, wizytacje kopalń, podróże urzędowe do Kłodzka w związku z wprowadzaniem węgla kamiennego jako paliwa czy opracowania naukowe prowadzone w domu. Swojemu protektorowi i opiekunowi, Redenowi, wysłał Heintzmann Rozważania geognostyczne i górnicze o pasmach górskich i wydobywaniu  węgla kamiennego w księstwie świdnickim i hrabstwie kłodzkim (Geognostische und bergmänische Betrachtungen űber das Gebirge und der Steinkohlenbau des Fűrstentums Schweidnitz und der Grafschatz Glatz). Natomiast do Wyższego Urzędu Górniczego – specjalne wypracowanie na temat Porównanie właściwego budowania kopalń a moje osobiste doświadczenia poczynione w górnictwie (Vergleich der eigentlichen Baue der Gruben und meine eigenen gemachten bergmännischen Erfahrungen”.

Dnia 24 stycznia 1801 r. zwierzchnik zgodnie z przepisami wystawił Heintzmannowi następującą opinię: „Expectant [oczekujący na ocenę stanowiska służbowego] jest pilny, był kompetentny i należycie wspierał starszego przysięgłego górniczego Niesel’a w sprawach przedsiębiorstw i gospodarstwa domowego, a dobrą wiedzą górniczą w praktyce zawodu, także trafnymi zasadami zdradzał niezbędne wiadomości i oparcie w nauce. Był bardzo przydatny i rokuje wielkie nadzieje na doskonałego niższego rangą urzędnika”. Naukowe rozważania Heintzmanna zostały docenione, kiedy wraz z prześnieniem 1 kwietnia 1801 r. do Tarnowskich Gór, zostały mu powierzone nowe zadania: zbadania uwarstwienia wzgórz Górnego Śląska, przede wszystkim zaś śledzenia pracy przedsiębiorstw i „podobnego opisania górnośląskich pokładów górniczych”. Z dokumentacją opisową przygotowaną przez zakłady odkomenderowano go do studiowania pokładów górniczych. Wypełniło mu to czas aż do chwili przejęcia w 1802 r. zadań po przysięgłym Harcerze (w latach 1796–1819 pełniącym tę funkcję także w kopalni „Królowa Luiza”), przeniesionym do Wałbrzycha z kopalni „Król”. W tym czasie otrzymywał ze specjalnej kasy królewskiej 1 do 2 Rtlr. tygodniowo.

 

W Królewskiej Hucie

Studia prawnicze ukończył w roku akademickim 1802/1803 jako królewski inspektor górniczy[1]. Kiedy 18 października 1803 r. przedstawił w tarnogórskim urzędzie Najniższe pro memoria dotyczące wymagań dla koni w szybach pionowych, wyciągach zawieszonych i kołowrotach średnich dwuosobowych (Untertänigstes pro memoria die Főrderung mit Pferden in Seigern Schächten, Schwebenden strecken und mittels zweymännischer Haspels betreffend) 22 października otrzymał awans na samodzielne stanowisko nadsztygara. W owym memoriale obliczył, że jeden koń ciągnący wózek z węglem w chodniku o nachyleniu 5 stopni przenosił 4 szafle na odległość 400 stóp (około 125 metrów) w ciągu 3 minut, a dwaj ludzie przy kołowrocie wykonywali taka samą pracę w 4 minuty. Jednak w warunkach mocniej nachylonych pokładów uzyskanie łagodnie nachylonych przekątni znacznie wydłużało ich bieg oraz trasy transportu. W rezultacie doszedł do wniosku, że stosowanie przekątni ma sens jedynie w pokładach nachylonych do 80.

Miał wówczas szeroki zakres czynności i często musiał podróżować, co spowodowało wzrost kosztów utrzymania konia, dlatego w 1804 r. przyznano mu na to 60 Tlr. rocznie. Przekazano mu bowiem specjalny nadzór nad zabrzańskim zakładem Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej i kopalnią „Król”. Wiązało się to z kolejnym memoriałem w sprawie rządowej kopalni „Król” dotyczącym użycia maszyn parowych do wyciągu szybowego. W marcu 1804 r. po gwałtownej ulewie doszło bowiem w kopalni „Król” w wyniku silnego wypływu wód podskórnych do uszkodzenia pompy i maszyny parowej – pracującej od 1797 r. w szybie maszynowym. Zalana i unieruchomiona na trzy miesiące została komora pompy. W trakcie badania tych wydarzeń okazało się, że wody kopalniane czerpane na potrzeby maszyn
y parowej zawierają coraz większe ilości kwasu siarkowego, co szybko niszczy nie tylko części żelazne, ale i miedziane maszyny. Heintzmannn wyliczył, że koszty wydobycia za pomocą maszyny parowej utrzymywały się na poziomie 4 Ggr 3 pf na 100 szafli nie licząc napraw, a razem z naprawami naczyń wydobywczych, lin, szybu i szyn na powierzchni – 7 Ggr 4/5 pf. Za wykazaną w tej sprawie gorliwość i wiedzę w listopadzie tego roku został mianowany przysięgłym górniczym.

W oparciu o oba memoriały w 1805 r. Reden polecił zainstalować w kopalni drugą maszynę i pompy do czerpania wody, aby zapobiec przerwom w odwadnianiu oraz  zainstalować tzw. pompę słodkowodną do zaopatrywania maszyn w wodę czystą. W tymże roku na wniosek Heintzmanna zastosowano też kosze o większej średnicy, lecz niższe, a zatem wygodniejsze do ładowania urobku. Kosz taki był okuty stalowymi płaskownikami i kompletny ważył 135 kg, a waga platformy przewożącej kosze wynosiła 235 kg. W początkowym okresie spowodowało to znaczny wzrost wydajności pracy.

Od 24 kwietnia tego roku Heintzmann został skierowany w podróż instruktażową do Essen w Westfalii, był to bowiem czas, gdy Reden, jako minister górnictwa i hutnictwa ponownie osobiście przybył do tego miasta, aby na nowo zdobytych terytoriach w imieniu władz pruskich, a ku utrapieniu związku właścicieli kopalń, ustanowić w Essen i Werben pierwszych doświadczonych, biegłych urzędników górniczych. Chodziło o to, aby w tych zdemoralizowanych okręgach górniczych wprowadzić pruski porządek i dyscyplinę. W maju 1805 r., aby dać zewnętrzny wyraz nowej godności przysięgłego górniczego zwrócił się do władz górniczych o zgodę na przydział munduru. Zachował się jego dokładny opis: był to „czarny surdut bez obwódek z dobrze przyszytym, stojącym, czerwonym kołnierzem, do tego okrągłe wyłogi rękawa z trzema guzikami i czerwoną wypustką, oraz z ośmioma-, dziesięcioma guzikami zawsze zapiętymi i z długimi połami, podszytymi białym futrem”… Mundur uzyskał akceptację, a odpowiedź w tej sprawie otrzymał nowy przysięgły już w Essen. Najwidoczniej już wtedy Heintzmann należał do grona tych urzędników, którzy w Essen i Werden mieli zaprowadzić pruskie prawo i sprawiedliwość. Niestety – na ten temat akta milkną. Można przyjąć, że już wtedy doświadczenia wyżej rozwiniętego budownictwa górniczego z Górnego Śląska zostały w tym zacofanym rejonie górniczym przekazane do zbadania. Ich pełne przejęcie i zastosowanie nastąpiło podczas przeniesienia Urzędu Górniczego z Werden do Essen w końcu 1805 r.

W tymże roku – roku Austerlitz; rok przed wojną Francji z Prusami – w kopalni „Król” wybuchł pożar w zrobach pokładu 501 między szybami „Stroh” i „Theodor” i zagroził szybowi „Henriette”, na którym po raz pierwszy zastosowano trakcję konną. Pole pożarowe próbowano odizolować podwójnymi tamami z cegły i gliny. Kiedy okazało się, że dymy nadal przenikają do chodników i szybów podjęto decyzję o zasypaniu szybów „Stroh” i „Theodor”, a przestrzeń między nimi wypełniono gliną i piaskiem. Dzięki temu ocalono przed unieruchomieniem szyb „Henriette”. W celu zabezpieczenia innych chodników postawiono też poczwórne tamy z cegieł, piasku i gliny. W kontekście tych wydarzeń: wyjazdu do Essen i uratowania szybu „Henriette” należy umieścić fakt, że w grudniu 1805 r., nastąpiło mianowanie Heintzmanna na członka Urzędu Górniczego dla Górnego Śląska z siedzibą i głosem wyborczym w Tarnowskich Górach.

Trzeba odnotować, że podczas jego działalności, jako przysięgłego górniczego w kopalni „Król” odkryto nowy, bogaty i łatwo dostępny pokład, który nie przez przypadek otrzymał nazwę Heitzmannflotz. Dzięki temu w 1803 r. wydobycie węgla wzrosło dwukrotnie w stosunku do roku poprzedniego i wyniosło 19 346 t, na koniec 1805 r. – 32 891 t, a w końcu 1806 r. osiągnęło olbrzymią jak na tamte czasy wielkość 179 244 t. Niewątpliwie, wynikało to z rozwoju produkcji huty „Królewskiej” i produkcji zbrojeniowej przed nadchodzącą wojną z Napoleonem. Jednak była w tym też zasługa Heintzmanna.

Po podróży do Essen Heintzmann zwrócił się do władz górniczych z prośbą o zmianę miejsca zamieszkania z kopalni „Król” do Tarnowskich Gór. Niestety, prośba ta została odrzucona. Dopiero w październiku 1807 r. otrzymał rozkaz przeniesienia się do Zabrza na stanowisko przysięgłego w tamtejszej kopalni skarbowej. Nastąpiło to krótko przed ślubem 6 stycznia 1808 r. w Górnych Marklowicach pod Wodzisławiem z Eleonorą Leopoldyną z domu Paczenski und Tenczin herbu Topór (ur. 13 sierpnia 1781 r. w Tarnowskich Górach), córką majora huzarów Leopolda z Zowady na Śląsku (ur. ok. 1730 – zm. 31 marca 1798 r. w Tarnowskich Górach), i Eleonory Karoliny v. Sebottendorf (ur. w Zowadzie 26 stycznia 1757 – zm. w Essen 29 września 1829 r.). Miał z nią ośmioro dzieci, z których przeżyło tylko czworo.

W Zabrzu i w Tarnowskich Górach

W Zabrzu w 1809 r. Heintzmann został wyższym radcą i starszym przysięgłym górniczym tamtejszej kopalni. Należy tę nominację wiązać z pożarem, jaki 28 listopada tego roku wybuchł w pokładzie Heinitz (Heinitzflotz) kopalni – znanej później jako – „Królowa Luiza”. W styczniu 1810 r. jako przysięgły górniczy otrzymał z Królewskiego Zarządu Górniczo-Hutniczego w Berlinie serdeczne pochwały, z których wynika, że podczas owego pożaru „poprzez opanowanie, gorliwość i należyte zarządzanie przebiegiem akcji ratunkowej uchronił kopalnię przed wieloma ofiarami śmiertelnymi i wypadkami”. Z pisma owego wynika, że aby uratować swoich kolegów „sam brał udział w akcji ratunkowej, nie zważając na własne zdrowie i życie”… Za ten czyn otrzymał dyplom uznania od Departamentu Górniczo-Hutnczego.

Podczas jego pracy w Zabrzu w 1810 r. ukończono pierwszy, zagłębiający się na 38 m pod ziemię odcinek sztolni odwadniającej tą kopalnię – później rozbudowany w Główną Kluczową Sztolnię Dziedziczną. Od 1811 r. objął kierownictwo państwowej kopalni, która wówczas właśnie otrzymała nazwę „Królowa Luiza”, a rok później kierował nią już jako górmistrz. Tam przez lata był kierownikiem departamentu górniczego z polecenia Redena. Tam wykonał najważniejsze prace górnicze, które zaskarbiły mu zaufanie, odnotowane w piśmie Redena z 1811 r. Reden pisał, że osiągane przez niego postępy w budownictwie górniczym, entuzjazm i sprawność – wzruszyły go do łez. Pochwała z ust Redena była uzasadniona jego wielkimi zasługami w rozbudowie górnośląskiego górnictwa, a szczególnie – jak wynika z protokołu dotyczącego zakładów ołowiowo-galmanowych i ich budżetu – założonych przez niego szybów górniczych, hut, obszarów wolnych od eksploatacji oraz sztolni wodnych wśród ulic. Jej potwierdzeniem było nadanie Heintzmannowi 27 października 1812 r. srebrnego krzyża honoru „w uznaniu zasług w podnoszeniu górnośląskiego budownictwa kopalń węgla, a szczególnie utrzymania w krytycznej sytuacji budowy kopalni w Zabrzu”. Do końca życia – mimo wielu później przyznanych tytułów i orderów – ten order uważał za najważniejszy.

Wiosną 1813 r., gdy Prusy przystąpiły do wojny z Napoleonem Heintzmann zgłosił się do wojska, jednak 23 marca otrzymał rozkaz pozostania na miejscu. Starosta górniczy napisał do niego, że jego gorliwość jest godna pochwały, ale ma „obowiązek okazać się pożytecznym wobec ojczyzny i państwa” w sprawach budownictwa górniczego. Wynikiem tej decyzji była poprawa rezultatów finansowych kopalni „Królowa Luiza”. Wydobycie w 1812 r., gdy Napoleon ruszał na Moskwę spadło wprawdzie o połowę do 14 571 t, jednak potem rosło do 34 166 t. w 1816 r., aby spaść w 1821 r. do 21 219 t. Było to spowodowane m.in. wyczerpywaniem się zasobów węgla dostępnych dzięki odwadnianiu sztolnią, w rezultacie czego część pokładów uległa wypłukaniu, a w latach 1814, 1817 i 1819 doszło do pożarów wskutek samozapłonu węgla, co doprowadziło do wyłączenia z eksploatacji znacznej części zasobów. Z końcem tego roku został przeniesiony do Tarnowskich Gór, co wiązało się ze wzrostem kosztów utrzymania.

            Kiedy w 1817 r. Heintzmann poprosił o podwyżkę ze względu na wzrost czynszu w mieszkaniu, wzrost podatków, wydatki szkolne i kościelne oraz opałowe – 30 grudnia został poinformowany przez starostę górniczego, że ciągłe podwyżki ze względu na osobiste potrzeby są niemożliwe do załatwienia przez państwo. Było to typowo pruskie potraktowanie, nawet tak zasłużonego urzędnika jak on. W tym czasie górmistrz z kopalni „Królowa Luiza” wykładał w przygotowawczej szkole górniczej w Tarnowskich Górach – zreorganizowanej w 1812 r. przez jej kierownika, sztygara Stroha – gdzie jego uczniem i przyjacielem został Carl von Oeyenhausen. Mimo to do Wyższego Urzędu Górniczego docierały na niego skargi gliwickiego Urzędu Hutniczego.

W sierpniu 1819 r. na polecenie ówczesnego pruskiego naczelnego starosty górniczego Gerharda, odbył wraz z Oeyenhausenem podróż inspekcyjną po kopalniach Dolnego Śląska, o którą Heintzamnn zabiegał od 1816 r. W jej trakcie dokonał wielu porównań między metodami pracy w tamtejszym górnictwie i na Górnym Śląsku. Spostrzeżenia swoje zawarł w obszernym raporcie przesłanym do wrocławskiego Wyższego Urzędu Górniczego w pierwszej połowie 1820 r., zatytułowanym „Ueber Vorrichtung und Abbau von Kohlenflotzen. Mit besonderer Beziehung  auf Oberschlesien”(O przygotowaniu i eksploatacji pokładów węgla kamiennego w śląskich okręgach górniczych, ze szczególnym uwzględnieniem Górnego Śląska). Raport obejmuje lata 1818–1819 i szczegółowo, wraz z rysunkami i planami omawia postęp w metodach pracy stosowanych wówczas w kopalniach węgla kamiennego na Dolnym Śląsku, począwszy od udostępnienia pokładu oraz budowy szybów i przekopów aż po sposoby wybiórki węgla z chodników bądź filarów, a także sposoby zabezpieczania kopalń przed pożarami. Zwracał też uwagę na transport wodny, różne typy szybów górniczych, transport przodkowy, unowocześnienia w koksowniach i na nowe fabryki witriolu (kwasu węglowego) na zamku Ronów w Trzcińcu (Rohnau) i Śmiłowicach (Schmelzdorf), jak również możliwości częściowej odbudowy po eksploatacji węgla kamiennego. Co do górnictwa na Górnym Śląsku jego spostrzeżenia można skwitować w dwóch zdaniach: „przygnębienia w związku z przygotowaniem wydobycia ze złóż górnośląskich” i „jeszcze nic się nie zrobiło w tym zakresie”. Już w 1820 r. skrócona wersja raportu została wydrukowana w II tomie czasopisma „Archiv fűr Bergbau und Hűttenwesen” (zeszyt 2, s. 34–94), wydawanego w Berlinie przez C. J. B. Karstena. Rękopis raportu zachował się w aktach WUG we Wrocławiu.

W tym czasie doszło do dramatycznego przesilenia w jego życiu osobistym: 20 grudnia 1819 r. przy ósmym porodzie zmarła wraz z dzieckiem jego żona. Spowodowało to opóźnienia w przygotowaniu raportu z wyjazdu na Dolny Śląsk, z których Heintzmann musiał się tłumaczyć na początku 1820 r. przed Wyższym Urzędem Górniczym. W odpowiedzi przeczytał, że Berlin wyraża swoje niezadowolenie i żąda dostarczenia sprawozdania w ciągu trzech tygodni. Pruskie pojęcie obowiązku i interes skarbu nie uznawały żadnych sentymentów rodzinnych. Podczas uciążliwych wyjazdów i obliczeń, w których pomagał mu referendarz Oeyenhausen, doszło do sytuacji, że w ciągu dwudziestu czterech godzin zajeździł dwa konie…

Po wysłaniu sprawozdania O przygotowaniu i eksploatacji pokładów…, zobowiązano go do przedstawienia Porównania transportu wodnego w spławnych sztolniach z transportem konnym wózkami na szynach z, albo bez wydobycia maszynowego przez szyb (Vergleichung der Navigations-Főrderung auf schiffbaren Stollen, mit Pferde- Főrderung auf Schienenwegen, mit, oder ohne Maschinen-Schacht Főrderung). Zostało ono opublikowane w IV tomie „Archiv fűr Bergbau und Hűttenwesen” z roku 1821. Największym rozczarowaniem było dla niego to, że nie doczekał się za te trudy spodziewanej nagrody.

 

W Essen

Funkcję górmistrza w kopalni „Królowa Luiza” Heitzmann sprawował do chwili swego przeniesienia na rozkaz z Berlina do Essen w 1821 r. Tam – na miejsce dyrektora Derschau’a, którego przeniesiono do Urzędu Górniczego w Bochum – został 7 czerwca tego roku mianowany dyrektorem Urzędu Górniczego okręgu Essen-Werden, na którym pozostał aż do śmierci. Z Tarnowskich Gór wyjechał wraz z rodziną 24 września i przez Brzeg (Brieg), Wrocław (Breslau), Krosno Odrzańskie (Crossen), Berlin ruszył w podróż do Westfalii. Jechał z teściową, panią Eleonorą Karoliną von Paczenski und Tenczin i czwórką dzieci: Emilią, Klementyną, Edmundem i Laurettą, z których najmłodsza miała 4 lata. Pani Paczenski zapisała w swoim pamiętniku sporo informacji o warunkach tej podróży: o lepszych i gorszych kwaterach, tanim lub drogim wyżywieniu; ale szczególnie skarżyła się na złe drogi, szczególnie w Westfalii. „Nigdzie w Europie nie może być gorzej” – wzdychała podczas całej podróży z Lippstadt, kiedy czterokonny powóz Heintzmanna trząsł się w rozjeżdżonych koleinach dróg. Do tego dochodził strach przed rozbójnikami, którzy grasowali w okolicach Bielefeld. W pewnej podłej karczmie dwie godziny jazdy za Bielefeld gospodarowało pięciu nieznośnych drani, tak, że Heintzmann musiał załadować swój pistolet i zdjąć czapkę z głowy, na szczęście – wszystko dobrze się skończyło. Jednak podczas owej podróży przez „wiele niemieckich ojczyzn” nie dało się odczuć korzyści z istnienia pruskiego Związku Celnego, bo musieli nadal płacić na drogach myto, a na granicach cło. Na granicy z Brunszwikiem cały wóz z pakunkami został zaplombowany i odplombowano go dopiero Minden. Z pamiętnika tej podróży wyłania się obraz teściowej Heintzmanna, jako bystrej obserwatorki, surowego krytyka i śląskiej damy, która stwierdziła, że od Brandenburgii nie widziała ładnych twarzy i dlatego nie dziwiła się idei „tańca czarownic” między osiedlami górniczymi.

Kiedy 23 października zameldował się w Wyższym Urzędzie Górniczym w Dortmundzie – rozpoczął dalszą podróż do Bochum, gdzie wyjechali mu na spotkanie młodszy brat August i asesor v. Oeyenhausen oraz inni urzędnicy z Essen. Na urząd został wprowadzony 7 listopada. W ramach wyróżnienia otrzymał od władz górniczych z Berlina darmowe mieszkanie, 200 talarów na utrzymanie konia i 1200 tlr rocznej pensji. Na podstawie sporu z burmistrzem Kopstadtem, który zażądał od Heintzmanna w 1822 r. opuszczenia mieszkania lub większych opłat wiadomo jednak, że wyróżnienie to nie było stałe. Wkrótce po objeciu urzędu został radcą górniczym. Był to czas, kiedy dopiero kształtował się pruski Związek Celny, gdy na czele pruskiej gospodarki stanął wyższy radca finansowy Beuth, który właśnie w 1821 r. zwiedził Zagłębie Ruhry. Essen było w tym czasie niewielkim miasteczkiem z około 5-6 tys. mieszkańców i zadłużeniem 150 tys. Tlr. Mury i ulice były w rozsypce. W 1823 r. burmistrz Kopstadt pisał do Friedricha Kruppa, że z własnej kieszeni dokłada pieniędzy na naprawę ulic i drogi do Stoppenberg, a nie wie, czy dożyje tej chwili, gdy zostanie mu to zwrócone z budżetu miasta, bo w jego kasie nie ma ani grosza…

W 1823 r. Heintmann przyczynił się do ożywienia działalności istniejącego od 1809 r. Towarzystwa Essen, później znanego jako Stowarzyszenie Społeczne (Gesellschaft Verein). Zmieniono wtedy jego nazwę na „Stowarzyszeni z Następcami Tronu” (Verein zum Kronprinzen). Tworzyli je w większości urzędnicy mieszkający w Essen: oprócz Heintzmanna, sędzia ziemski Jacobi, komendant batalionu landwehry, nadporucznik von Monsterberg, kierownicy katastrów majątku ziemskiego, poczty i trzej urzędnicy urzędów podatkowych Essen, Werben i Stelle, którzy mieli swoją siedzibę w Essen. Najwyraźniej ten kierunek zmian w stowarzyszeniu nie został dobrze przyjęty przez stare mieszczaństwo Essen, bo w 1824 r. wielu przedstawicieli zasiedziałych rodzin kupieckich opuściło jego szeregi i zawiązało Towarzystwo Wypoczynkowe (Gesellschaft Erholung). Tak objawiały się rozdźwięki między dawnymi mieszkańcami Essen, a przybywającymi do Westfalii urzędnikami wprowadzającymi pruskie porządki. Te różnice między lokalnym patriotyzmem mieszczan, a patriotyzmem pruskim urzędników wyraźnie podkreślał Heintzmann m. in. podczas uroczystego poświęcenia przez prus
kiego następcę tronu ewangelickiego Domu Towarzystwa w Hagen. Budynek ten był wcześniej własnością kurii Lichtenstein, ale dzięki temu, że dyrektor Urzędu Górniczego z Essen pożyczył Stowarzyszeniu 3100 Tlr – został przez nie wykupiony. Zresztą Heintzmann często dawał na cele Stowarzyszenia większe sumy (1828 r., 1842, 1845), co było dobrze widziane w tzw. towarzystwie. W ten sposób Heintzmann okazywał, że stoi ponad panującymi ówcześnie uprzedzeniami, że jest wierny duchowi Heinitza, Redena i barona von Stein.

W grudniu 1825 r. wybuchł w Anglii pierwszy wielki kryzys gospodarczy po wojnach napoleońskich, który w lutym 1826 r. przeniósł się do Berlina, ogarnął przemysł włókienniczy w królestwie Saksonii, a następnie rozszerzył się przez zachodnie Niemcy na Francję. Jednym z jego przejawów było ogłoszenie 14 kwietnia 1826 r. zasady nie mieszania się pruskich urzędów górniczych do wydawania zezwoleń na roboty podziemne w kopalniach. Do tego czasu dyrektorzy urzędów górniczych, tacy jak Heintzmann zajmowali się m. in. zatwierdzaniem i wyznaczaniem rozmieszczenia pól górniczych, otwieraniem przedsiębiorstw górniczych, przyjmowaniem i zwalnianiem robotników, zatwierdzaniem wynagrodzeń, umowami i akordami, cenami węgla, założeniami budżetu, nadzorem technicznym i wieloma innymi sprawami. Latem 1826 r. w pracy Friedricha Wilhelma Harkorta: „Abhandlung über Schienenwege” Heintzmann opublikował swoje uwagi na temat planowanej kolei żelaznej z doliny Ruhry do Elberfeld. Dnia 29 marca 1828 r. stanął na czele Gesellschaft Verein.

Jednak nie wszyscy byli z tego zadowoleni. W 1830 r. dr Voß ze Stelle oskarżył Heintzmanna, że pracuje przy budowie kolei żelaznej w Deilbach, gdzie jego bratu Augustowi w Rauendahl zarzucono spowodowane strat. Donos ten wskazuje, że władze miejskie czuły się zagrożone zbyt szerokimi zainteresowaniami władz górniczych. Działo się to w atmosferze napięcia politycznego u granic Westfalii spowodowanego rewolucją w Belgii. Jej wynik był dla górnictwa Zagłębia Ruhry o tyle korzystny, że po oddzieleniu Belgii od Niderlandów nastąpił wzrost zapotrzebowania na węgiel z Niemiec, a to ożywiło pogłębianie szybów i zwiększyło popyt na maszyny parowe. W 1834 r. było już dwadzieścia sztolni głębinowych, w których pracowały 54 maszyny parowe. W tymże roku Heintzmann wydał osobisty rozkaz, jako dyrektor urzędu górniczego w Essen, aby badano wytrzymałość materiałów używanych do produkcji urządzeń stosowanych w kopalniach. Do tego czasu od 1826 r. straty na modernizacji kopalń i wyposażeniu górnictwa spowodowane m. in. przez wody podziemne wyniosły 36 tys. Tlr. Doszło wówczas do zlicytowania właściciela kopalni i warzelni soli, kiedy Heintzmann w imieniu gwarectwa górniczego wydał polecenie naprawienia maszyny wydobywczej. Otrzymał wówczas order czerwonego orła IV klasy.

W lokalnej prasie ukazywały się wówczas ogłoszenia (m. in. kopalni Langenbrahm), że „mogą się zgłaszać wszystkie spółki górnicze, które czują się pokrzywdzone w związku z nabyciem maszyn parowych”. Wszystkie te działania sprawiły, że w następnych latach, po zgłębieniu szybów do nowych pokładów węgla mieszczan Zagłębia Ruhry ogarnęła gorączka wydobywcza. Przyczyniło się do tego również wybudowanie do 1847 r. trzech linii kolejowych.

W 1835 r. odbył podróż instruktażową do Paryża. Tam zachwycił go ruch uliczny, omnibusy, pilność rzemieślników, balet w Operze, a zwłaszcza pierwsza kolej, którą odbył podróż z Brukseli do Mecheln. Dwa lata później, w 1837 r. został radcą głównym górnictwa.

Dalsze lata jego życia w Zagłębiu Ruhry skupiały się na tym, aby podnieść górnictwo przez wprowadzanie postępu technicznego. O tym, że zabiegi te podnosiły jego prestiż świadczy jubileusz 25-lecia sprawowania przez niego funkcji dyrektora urzędu z 1846 r. Uczestniczyło w nim 160 osób „Towarzystwa”, właściciel najstarszego z przedsiębiorstw, Wißmann, wygłosił na jego cześć mowę, wychwalając, że był nie tylko najgorliwszym, najwierniejszym urzędnikiem państwowym, ale też kolegą, który zawsze znajdował się tam, gdzie tego wymagała potrzeba. Heintzmann otrzymał liczne podarunki od zakładów górniczych, a w prasie drukowano słowa uznania dla jego działalności. Rok później – nadano mu order czerwonego orła III klasy. Z okazji 50-lecia pracy w urzędach górniczych w 1852 r. otrzymał tytuł tajnego radcy górniczego.

W 1853 r. Heintzmann pierwszy raz poważnie zachorował na, jak to wówczas określono, „katar żołądkowy z wysoką gorączką”. Od 1854 r. do 1856 r. podniósł liczbę uczniów szkoły górniczej w domu geometry Bőhnerta z 30 do 70 osób. Zwracał uwagę, że uczniowie przy braku konkurencji za wcześnie, zanim zostali wyszkoleni, byli zatrudniani, jako urzędnicy w górnictwie. Jeszcze w 1857 r. był zwierzchnikiem sztolni kopalnianych „Glückburg” (Brenschede) i „Juliuss Philipp”, jak też szeregu innych małych kopalń na północy i południu Ruhry. Jako dyrektor urzędu górniczego i prezes kuratorium szkół górniczych brał udział w wykładach o górnictwie, naradach przedsiębiorstw, egzaminowaniu osób stale zgłaszających się do nauki zawodu. Jednak w tymże roku poważnie zachorował po raz drugi na zapalenie nerek i we wrzesniu – pod presją władz w Berlinie – starosta górniczy v. Oeyenhausen musiał go zwolnic ze służby państwowej. Na przełomie 1857/1958 r. Heintzmann zapadł na ciężką depresję. Od 1 stycznia 1858 r. otrzymał emeryturę państwową w wysokości 1050 Rtl. Nie zdążył się nią nacieszyć. Nie doczekał się też ani zakończenia reformy szkoły górniczej, którą właśnie zainicjował, ani zakończenia reformy prawa górniczego i odejścia od zasady dyrekcyjnej, którą wprowadził jeszcze jego dziadek.

Zmarł w Essen 17 lutego 1858 r. Trzy dni później odprowadził go kondukt liczący tysiące ludzi. Oprócz funkcji zawodowej szanowano go jako członka Towarzystwa, rady gminnej, przewodniczącego gminy ewangelickiej, członka różnych porozumień i instytucji, który zdobył wszechstronne zaufanie ludności swoją działalnością. Wkrótce po jego śmierci dla okręgu westfalsko-reńskiego zaczęła się nowa era: rozwój gospodarczy spowodował, że Essen wyodrębniło się od Dortmundu w samodzielny powiat, zaczął się tez rozwój koncernu Kruppa. Wiele z tych zmian było owocem działalności Johanna Heinricha Heintzmanna.

Jego syn, Edmund urodzony w Tarnowskich Górach 17 grudnia 1815 r. był radcą sądu wojennego w Essen. Ożenił się tam z Wilhelminą, córka kupca Burcharda Waldthausena. Miał z nią dwoje dzieci: Leopolda, urodzonego w 1847 r. i Agnes (1852-1919).

                                                                                                                      Roman Adler


[1] Tak K. M e w s  jak i J. Jaros podają, że H. Heintzmann ukończył studia górnicze w Berlinie, jednak w latach, kiedy tam studiował, jego nazwisko i imię pojawia się na listach studentów Uniwersytetu w Duisburgu, gdy rektorami byli Johann Wilhelm Friedrich Krafft (1798–1799) oraz Karl Bierdemann (1802–1803).

5 myśli na temat “Johann Heinrich Heintzmann na Śląsku i w Westfalii

  1. Witaj Romuś! Przybywa postaci z bliższego i szerszego tła wiadomej osoby. Znowu mnie zagnało w jego stronę. Sześć silnych sekwencji, sześć osobnych aren, na których musi się wydobyć przynajmniej zalążek tej fascynującej postaci, swoistego ucieleśnienia polskiej świadomości na tej ziemi. Choćbyśmy obaj pękli nic nadzwyczajnego pisząc, tylko pisząc nie osiągniemy. I tym optymistycznym akcentem kończę, serdecznie Cię pozdrawiając

    Polubienie

    1. Mam chyba osłabienie wiosenne. Od paru dni tylko załatwiam różne sprawy i nic nie piszę. A za wiadomy temat, to nawet nie sprówbowałem się wziąść. Ciągle opędzałem zaległości. Gdybym mógł żyć z pisania może bym to wziął na warsztat, ale tak… Przed emeryturą – chyba nie ma szans 😉

      Polubienie

      1. Romku! Na miłość nieba, to nie jest takie trudne, nie narzekaj na nadmiary, ciesz się nadmiarem. Sztuka, nauka, osiągnięcia to skutek entuzjazmu. Wszelako i Entuzjazm potrafi być dia-lektyczny. Czasami jednak coś wychodzi, coś się udaje, czego dowodem są Twoje teksty. Ważne, teraz już wiem, żeby interesującej nas historii nie opowiadać z perspektywy szkła mikroskopowego, żeby konsekwentnie wyławiać ją z plątaniny domniemań, przypuszczeń, legend, mitów, bajań, berek i bojek. Bohater wszak nakazał testamentem zetrzeć ślad po sobie. Jak można oczekiwać czegoś takiego po tym, skoro się tyle zrobiło, tyle dało, tak wiele uruchomiło. To jest Romku prawdziwa dia-lektyka, więc przyjmuj, nie zwlekaj posadę konsultanta historycznego, aby się mogło zdarzyć niemożliwe. Już to widzę Romuś. Trza się do żelastwa brać, bo nas budyń pochłonie. Pozdrawiam Cię

        Polubienie

Dodaj komentarz